Tobie to fajnie - usłyszałem kiedyś. Masz kartę i możesz parkować na kopertach. Tak, zgadza się. Mam kartę, ale czy tak naprawdę jest mi fajnie?
Dziś będzie kilka słów o zakupie i przystosowaniu samochodu dla potrzeb osób niepełnosprawnych z dysfunkcją kończyn dolnych. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest niewiele osób zainteresowanych tym tematem, ale postaram się go przedstawić w miarę ciekawie. Dlaczego to robię? Ponieważ bardzo dużo osób pyta co to jest to na kierownicy...
Sprawa pierwsza to zakup samochodu. Ja to już mam za sobą, szlaki przetarłem. Jeśli poruszasz się na wózku inwalidzkim, sprawdź jak mocno można wózek złożyć i jak minimalny musi być bagażnik, by taki wózek schować. Jeśli już znalazłeś taki samochód, to... kup inny z bagażnikiem co najmniej półtora raza większym. Zwłaszcza jak masz rodzinę. Jak podróżujesz sam, bagażnik nie ma znaczenia, wózek i tak najczęściej jeździ na fotelu pasażera. Ja poszukiwałem wielu kompromisów i na auto rodzinne wybraliśmy pojemne i praktyczne kombi. Do miasta żona ma hatcha (w klasie C wózek wejdzie praktycznie we wszystko, co ma ponad 320 litrów bagażnika). Jednak na długie podróże wygodne, duże auto to podstawa. Drzwi w samochodzie muszą się otwierać jak najszerzej. Po to, by wygodnie włożyć wózek do środka i drzwi w tym nie przeszkadzały. Gdy już mamy załatwiony bagażnik - czas na wyposażenie opcjonalne. A zwłaszcza jedno najważniejsze. Jest nim:
Najlepiej z pamięcią. Czemu tak nieistotna rzecz w przypadku osób niepełnosprawnych jest najważniejsza? By sobie to wyobrazić niech każdy, kto ma samochód kucnie na siedzeniu czy też klęknie albo siądzie z nogami pod pupą. Ważne, by nogi w żaden sposób nie dotykały ziemi, tylko były na fotelu. O siedzisko fotela z przodu oprzyjcie dość ciężki plecak (żeby tak z 15 kg miał). Plecak niech leży na podłodze samochodu i pod kątem opiera się o siedzenie. To będzie imitacja nóg osoby niepełnosprawnej. I teraz proste zadanie. Ustawcie fotel w samochodzie. Właśnie tak wygląda w przypadku osoby niepełnosprawnej ta prosta z pozoru czynność. Niefajnie, prawda? Dlatego elektryka fotela jest totalnym zbawieniem. Jeszcze jedno. Bardzo trudno jest znaleźć optymalną pozycję. Bo albo kręgosłup boli, albo proteza się boleśnie wbija. Albo za krótkie ręce do kierownicy, albo za długie, ale za to plecy nie bolą... Po kilkudziesięciu próbach w końcu udaje się. Po czym przychodzi mechanik, żona albo ktokolwiek i jednym ruchem niweczy całe to misterne ustawianie. Serio - wtedy leci parę dość nieprzyzwoitych słów. Właśnie dlatego ktoś wymyślił pamięć foteli, by z niej korzystać. Zawsze zapamiętajcie swoje ustawienia i zaprogramujcie je na 1 i 3 pamięci. Jak ktoś ustawi pod siebie i przypadkowo skasuje Wasze ustawienie na 1 pamięci - szybko je można przywrócić. Samochód z elektryczną regulacją foteli z pamięcią ma jeszcze jedną ogromną zaletę. Pamięć można przypisać do kluczyka. Ja mam swój kluczyk, żona ma swój. Po otwarciu samochodu przez kluczyk żony fotel automatycznie przysuwa się na jej ustawienie. Gdy ja otwieram - odsuwa się na moje ustawienie. Jest to bardzo wygodne.
Może nie każdemu potrzebne, ale ja by wsiąść do auta muszę się czegoś złapać. Najczęściej łapię się za słupek. I dla mnie szyba, która ma rant i jest osadzona niżej niż słupek jest zbawieniem. Biorę w jedną rękę kulę, drugą łapię się za słupek i siup. Jestem w górze, a potem w samochodzie (ja z racji niepełnosprawności mam protezy i muszę robić takie hocki klocki). Co do skrzyni biegów - no cóż. Tu wygrywa automat. Im mniej rzeczy muszą robić ręce, tym lepiej. O tym opowiem za chwilę. Jak dla mnie nie ma w moim położeniu bardziej idealnej skrzyni. Po prostu nie ma.
No, dobra. Samochód zakupiony, spełnia nasze kryteria. Czas dostosować go do naszych potrzeb. Istnieje w Polsce wiele firm, które zakładają takie urządzenia. Same urządzenia produkuje też kilku wytwórców, jak chociażby firmy polskie, takie jak Jabłoński adaptacje, Cebron (Warszawa) czy włoski Guidosimplex lub szwedzki Autoadapt. Można też kupić pojazd firmowo wyposażony w takie urządzenia (na pewno Fiat i Skoda mają takie programy). Gdy ja nabywałem mój samochód, to oferta aut dla osób niepełnosprawnych była mocno ograniczona. Można by powiedzieć - zerowa. Więc zdecydowałem się na zakup samochodu (wpisałem w wyszukiwarkę cenę, za jaką jestem skłonny kupić auto, rodzaj nadwozia kombi oraz fotele elektryczne z pamięcią i automatyczną skrzynia biegów) i to był w 2005 roku jeden z 3 pojazdów, które spełniały te kryteria. Pozostałe dwa były totalnymi ulepami, więc je odpuściłem. Dziś to nie problem nabyć samochód z elektryką foteli i pamięcią, ale uwierzcie mi - 10 lat temu nie było aż tak różowo. Dlatego samochód jest jaki jest. Zdecydowałem się także na urządzenia Guidosimplex. Koszt dostosowania samochodu nie jest mały. W moim przypadku wyniósł on 7500 złotych. Ale gdybym chciał dostosowywać skrzynię manualną - koszt wzrósłby do 12 000 złotych. No i poprzez takie dostosowanie w autach z manualami sprzęgła kończą się błyskawicznie. To dwa powody, dla których zdecydowałem się na automat. Jest jeszcze jeden, ale o nim za chwilę. Skoro auto mamy już dostosowane - czas wyruszyć w drogę.
Samochodem można jeździć w dwojaki sposób. Tradycyjnie, po wyłączeniu urządzeń, oraz nowocześnie - z wyłączeniem nóg. Naciskając obręcz na kierownicy samochód przyspiesza, a naciskając dźwignię obok kierownicy hamuje. Na dźwigni jest przycisk, który pozwala zablokować ją w pozycji zahamowanej (przydatna rzecz jak działa, moja się zepsuła po roku). Ponieważ mam urządzenia starszej generacji, to by auto przyspieszyło musi się sporo zadziać. Sygnał z obręczy przyspieszenia przekazywany jest do komputera urządzeń, który schowany jest w kabinie samochodu. Stamtąd wzmocniony i odpowiednio wysterowany sygnał wędruje... pod maskę. A konkretnie do silnika krokowego, który wychyla się proporcjonalnie do naciśnięcia obręczy. Silnik ten pociąga za linkę, która jest poprowadzona do kabiny i połączona z pedałem gazu, powodując jego wciśnięcie. Urządzenia te mają jedną wadę. Działają z opóźnieniem. Więc po naciśnięciu obręczy, zanim samochód zacznie przyspieszać, trochę czasu mija. Niby to w okolicach sekundy - dwóch, ale na drodze w tym czasie wiele się może wydarzyć. Ten samochód nauczył mnie przewidywać. I powiem szczerze była to ogromna lekcja pokory, jaką odebrałem. Bo tu nie wystarczy myśleć za innych na drodze. Tu trzeba PRZEWIDZIEĆ co ten inny może zrobić za 2 sekundy, kiedy mój samochód zacznie przyspieszać. Polecam każdemu taką szkołę jazdy. Zapamięta ją do końca życia. Zwłaszcza podczas wjazdu na zatłoczone rondo czy zmianę pasa ruchu na styk. Jednak to opóźnienie działania ma swój cel. Gdy auto prowadzi osoba, której drżą ręce (częsty przypadek podczas uszkodzenia rdzenia kręgowego), komputer wylicza średnią z wychyleń potencjometru na kierownicy i daje taki uśredniony sygnał do silnika krokowego. Skutek tego jest taki, że samochód jedzie płynnie pomimo skokowego dodawania i ujmowania gazu.
Wracając do rond - właśnie to jest najbardziej niewdzięczne skrzyżowanie podczas jazdy z tymi urządzeniami. Najgorzej, gdy musisz skręcać trzymając obręcz, by auto jechało równo i dodatkowo trzeba włączyć kierunkowskaz. I wtedy często pojawia się potrzeba zahamowania. Jedna ręka zajęta kierunkowskazem, druga na hamulec, zwalnia obręcz przyspieszenia w sposób natychmiastowy, a nie płynny. Przepraszam wszystkich pasażerów, którzy to przeżyli. Szarpnięcie jest dość solidne. Jeszcze podczas zjazdu z ronda bardzo ciężko jest utrzymać obręcz gazu w jednej pozycji kręcąc kierownicą. Za skoki w przyspieszeniu auta na zakręcie też przepraszam.
Urządzenia w jednym tylko przypadku wykorzystują elektrykę samochodu. Mianowicie w kierownicy wykorzystują zwijak do przeniesienia sygnału z kierownicy do auta. I ten element MUSI być w 100% sprawny. Bo gdy się uszkodzi, nie tracisz tylko multifunkcji, klaksonu czy poduszki. Tracisz totalnie pedał przyspieszenia. Auto pracuje tylko na wolnych obrotach. Jak to jest niebezpieczne - chyba nie muszę pisać jak to jest, gdy auto podczas wyprzedzania przestaje przyspieszać. Natomiast hamulec jest mechaniczny i działa bezpośrednio. Bez żadnej zwłoki i ceregieli.
Gdy podstawy mamy opanowane, czas na jazdę autem. Generalnie jedzie się bardzo przyjemnie (pomijając opóźnienie w działaniu urządzeń) i pokonywanie długich tras nie stanowi problemu (co mogą potwierdzić zlotowicze Joe Monstera i moi znajomi na drugim końcu kraju, których czasami odwiedzam). Podczas jazdy wychodzi kolejna, bez wątpienia najważniejsza zaleta automatu. Czyli absolutna bezobsługowość jeśli idzie o biegi. Wszystko się robi samo. Właśnie tu jest to bardzo ważne, zwłaszcza gdy hamujesz prawą ręką i w tym samym czasie musisz redukować. Gdy szkoliłem się na aucie z manualem, instruktor powiedział mi wprost: wszystkiego naraz nie zrobisz. Z czegoś rezygnować musisz. Więc jak masz hamowanie, najlepiej jest... hamować dokąd się da prawą ręką, potem szybka zmiana rąk i hamujemy ręką lewą, a prawą redukujemy. Wadą tego jest, że puszczamy kierownicę. Ale coś za coś. Ja wybrałem opcję, by biegi wachlowały się same. No cóż - człowiek ma tylko dwie ręce. Automaty są tak szybkie, że wszystko się samo robi w miarę płynnie. I to właśnie trzeci powód, dla którego zdecydowałem się na automat. Nie tracę ani sterowności, ani redukcji biegów podczas hamowania. Wszystko mam pod kontrolą.
Kilka dobrych kilometrów jako pasażer z Tobą zrobiłem i ani razu nie zwróciłem uwagi na szarpanie o którym piszesz ;)
Odpowiedz@Snupi: Bośmy na rondach stresowych sytuacji nie mięli :) Ale serio bywają takie jak z obrotów dajesz w hamulec i wyrywa ci przy tym kierownicę z ręki, która przełącza kierunkowskaz... Właśnie dlatego założyłem komfortowe kierunki.
Odpowiedz@Charakterek: Jeszcze pytanie odnośnie techniki jazdy - piszesz że nosisz protezy więc wnioskuję z tego że jesteś po amputacji, prawdopodobnie obu nóg? Jak wygląda kwestia hamowania, jeśli nie masz punktu podparcia oprócz rąk, zwłaszcza przy skórze w samochodzie, która jest śliska? Nie powoduje to suwania się przód/tył po fotelu?
Odpowiedz@Michal9310: Od podpierania się jest oparcie fotela. Serio nie mam z tym problemów i urządzenia są założone tak, że jak prawidłowo się ustawisz na fotelu nie odrywasz pleców od oparcia. A jak odrywasz to znaczy, że masz złą pozycję za kierownicą. Jak sięgasz ręką, by pogłośnić radio to chyba nie odrywasz się od oparcia?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 listopada 2015 o 0:18
Zgadzam się z Tobą dobry człowiecze. Niestety też posiadam kartę, nie na mnie, ale na moją ukochaną. Sam nigdy nie wykorzystałem tej karty, gdy jadę sam, bo wolę stanąć legalnie i się przejść, ale często widzę, jak barany stają na kopertach, szczególnie pod marketami... współczuję niestety takim osobom jak Ty. Ojciec stracił obie nogi (cukrzyca), po obcięciu lewej zmienił auto na automat i z protezą mógł jeszcze rok cieszyć się jazdą, ale niestety często musiał rezygnować ze stawania na kopertach i stawać gdzieś z boku, aby móc szeroko otworzyć drzwi, niestety sytuacje jak na zdjęciu się zdarzały i trzabyło czekać, aż jaśnie książe blokujący drzwi kierowcy przyszedł (w większości przypadków na takich ludzi wiązanka k...rew po prostu nie działa albo robią się wręcz agresywni, nasza kultura :( ). Moim zdaniem podniesienie kar dla ludzi stających na kopercie nielegalnie czy chociażby nawet z kartą, ale blokujących wejście powinna być surowsza, nie 500zł, ale 5000zł co najmniej i żaden "żebrak" w nowym bmw posługujący się kartą nieżyjącej babci kilka razy z rzędu nie zapłaci kary. Szkoda gadać, ech. Współczuję dobry człowiecze, ale cieszę się bardzo, że dajesz radę i w ten sposób motywujesz wszystkich innych ludzi w podobnej sytuacji do życia, do życia samodzielnego, brawo Ty
Odpowiedz*kupiłem opla :) przeczytałem z zaciekawieniem. odnośnie tego powyżej powiem tylko, że raz spotkałem się z podobną sytuacją w mojej okolicy - pan na wózku czekał aż szanowny Janusz odjedzie. Po krótkich namowach wraz z towarzyszem podróży - jako uprzejme trole drogowe w dużym terenowym aucie pomogliśmy usunąć przeszkodę w postaci corsy wyciągając ją na środek jezdni. Właściciel oczywiście nie był zachwycony grożąc po swoim powrocie wezwaniem policji, jednak wspomniany wcześniej towarzysz okazał się posiadaniem odznaki i emocje pana opadły. Mam nadzieję, że przekaz zrozumiał. Osobiście często podróżuje z bratem, który również porusza się na wózku i posiada odpowiednią kartę (ale nie posiada prawa jazdy). Karty użyłem może ze dwa razy, ponieważ zawsze kiedy jest możliwość zaparkowania na "cywilnym miejscu" i opuszczenie auta przez brata (z moją pomocą) staram się niepotrzebnie nie blokować kopert. Ogólnie fajnie, że temat się pojawił - dzięki i pozdrawiam
OdpowiedzCzy ja dobrze widze? O.o W tle jest skwerek z białej podlaskiej?
OdpowiedzWitam, miałem okazje kiedys jezdzic autem dostosowanym ale było to rozwiazane troszeczke inaczej. Skrzynia oczywiscie automat, na kierownicy gałka, która pomagała manewrowac jedna ręka; z prawej strony kierownicy druga gałka, która sie przyspieszało, przekrecajac w prawo i hamowało "wpychając" ja. Instalacja typowo mechaniczna. Przekręcajac galke wciskał sie pedał gazu a jak sie ja wpychało to wciskał sie hamulec. Gałka oczywiscie sama wracała do pozycji "0". Nie byłby łatwiejszy taki układ?
Odpowiedz@Prezes1908: Ja podczas prowadzenia auta lubię mieć obie ręce na kierownicy. Lepiej wtedy czuję co chcą mi koła przekazać. Dlatego zdecydowałem się na takie rozwiązanie.
Odpowiedz@Charakterek: Dlatego sa rózne opcje, zeby kazdy dobrał cos dla siebie. Rozwiązania, z którym ja miałem stycznosc nie powoduje trudnosi w płynnej jezdzie, o których pisałes. Dlatego pozwoliłem sobie zabrac głos. Faktem jest, ze Twoje rozwiazanie napewno pozwala lepiej czuć koła. Wszystkie maja + i -.
OdpowiedzZastanawiam sie tylko, dlaczego obręcz gazu steruje silnikiem który ciągnie za linkę która z kolei wciska gaz itd.. czy nie można było sterownika od razu bezpośrednio podłączyć pod silnik krokowy w przepustnicy, a nie tworzyć jakieś kombinacje dziwne. Nie było by problemu z opóźnieniem i pewnie montaż takich urządzeń byłby łatwiejszy (może nawet tańszy). Kalibracja takiego urządzenia też pewnie byłaby bardziej precyzyjna, jeżeli przepustnica byłaby na lince to faktycznie byłby problem z zachowaniem fabrycznych pedałów stosując rozwiązanie o którym pisze, ale z tego co się (nie)orientuję to pasek b5 ma elektroniczna przepustnicę, podłączamy drugi sterownik pod fabryczny krokowiec i voila zero opóźnień i pełna płynność działania, zachowując fabryczny pedał gazu plus urządzenie inwalidzkie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 grudnia 2015 o 0:05
Nie głupie te rozwiązanie wsiada do auta Jacek wciska odpowiedni przełącznik i Obręcz steruje bezpośrednio Przepustnicą a inna osoba mająca jechać przełącza na sterowanie manualne i jest bez opóźnień w obu trybach jazdy
Odpowiedz